Etykiety

poniedziałek, 2 marca 2015

Mistel - kiedy bombowiec staje się bombą

Czytając najnowszy numer czasopisma historycznego Nowa Technika Wojskowa Historia ( NTWH 0.3-04.2015) natknąłem się na interesujący artykuł, dotyczący niemieckiej konstrukcji szerzej znanej jako Mistel. W tym artykule postaram się pokrótce opisać czym owa Jemioła ( tak tłumaczy się słowo Mistel) była.


Koncepcja tej konstrukcji powstała na początku lat 40 przy okazji opracowywania celownika automatycznego przeznaczonego do zrzucania bomb przez samoloty. Konstruktor Siegfried Holzbauer wpadł jednak na pomysł, aby zamiast bomby pod kadłubem myśliwca umieścić zużyty bądź w miarę sprawny samolot bombowy. W ten sposób przewidywano, umożliwienie nalotu celów o wymiarach 15x15 metrów. 


Po testach w roku 1943 zdecydowano się jako bomby użyć samolotu Junkers 88 w różnych wersjach.  Natomiast samolotem sterującym początkowo miał być Messerschmitt 109 w wersji F-4. Zestaw przeszedł pozytywne testy w lutym 44 roku. Dodatkowo opracowano głowicę bojową zawierającą 1800 kg materiałów wybuchowych, którą montowano na przodzie Junkersa, w miejsce przedziału dla załogi pilotów.


Powstały ostatecznie 3 wersje Misteli. Wersja Mistel- 2 różniła się od pierwszej tym, że zamiast Messerschmitta, użyto samolotu Fw 190A. Natomiast Mistel - 3 umożliwiał używanie przez Fokę paliwa znajdującego się w zbiornikach paliwa Junkersa. Było to możliwe dzięki zastosowaniu tych samych silników w obu samolotach ( Junkers występował tutaj w wersji G, czyli przeznaczonej do działań nocnych).


Tak połączone samoloty okazały się jednak nie tylko trudne w użytkowaniu ( głowicę bojową demontowano po powrocie samolotu na lotnisko, aby zbytnio nie obciążać kół konstrukcji, kiedy ta znajdowała się na płycie lotniska. O ile oczywiście pilot wracał w całości do macierzystego portu, co zdarzało się niezwykle rzadko), ale również w samym sterowaniu.


Łącznie zbudowano 250 Misteli, w tym wersji szkolnej. Jak wyglądały ich zmagania na froncie? Bez większych sukcesów. Wiele z nich rozbiło się podczas startu, bądź lądowania, część została po prostu zestrzelona przez lotnictwo aliantów, zanim odrzucony został bombowiec. W jednym przypadku nie zadziałało odłączenie i pilot M109 musiał się katapultować. 


Ładunki bombowców używane były głównie do niszczenia mostów na Wiśle i Odrze, aby zatrzymać armię sowiecką. Rzadko kiedy jednak udawało się trafiać taką kobyłą, co wcale nie dziwi. Mimo wszystko standardowe użycie bomb w bombowcach było o wiele bardziej skuteczne. Myślę, że pomysł był bardzo chybiony - bardziej opłacalne byłoby wyremontowanie zużytych Junkersów niż przekształcanie ich w sterowaną bombę. 


Pod koniec wojny resztki tej cudownej broni zostały zniszczone w nalotach na lotniska III Rzeszy bądź podczas akcji przez lotnictwo i artylerię przeciwlotniczą. Należy jedynie wspomnieć o jednej udanej akcji, która zakończyła się sukcesem - zbombardowano most kolejowy w Steinau oraz z powodzeniem zniszczono kilka mostów pontonowych. Mimo to było to za mało aby odwrócić losy wojny, która i tak była bliska zakończeniu. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz